Przygoda z analogiem

HEJ! Jakiś czas temu fotografię analogową jako odskocznię od fotografii cyfrowej zaszczepił we mnie znajomy, który podarował mi w pełni sprawnego Nikona EM datowanego na 1979 rok.

Krótki tutorial na YouTube, klisza zamówiona online oraz bateria kupiona u lokalnego zegarmistrza pozwoliły mi uruchomić ten aparat i cieszyć się możliwością przemyślanego i oszczędnego (film zawiera aż 24 klatki) fotografowania. W dobie gdzie mając smartfona z wbudowanym aparatem, bądź bardziej zaawansowany aparat jak mój Sony, gdzie każde ujęcie można bez ograniczonej pojemnością kliszy usuwać i powtarzać, to taka przygoda była nie lada wyzwaniem. Każdy kadr starałem się dopracować, zastanawiałem się czy robić kolejne ujęcie, czy jednak zachować miejsce na kliszy na później. Fotografia analogowa uczy powściągliwości. W dodatku cały czas nie miałem zielonego pojęcia czy aby zrobione już zdjęcia będą nadawać się do wywołania. To było jak odkrywanie skarbów, których nie widziałem od momentu spustu migawki. W dodatku dość wolne odkrywanie, gdyż na wywołanie filmu czekałem bagatela 4 tygodnie.

Bardzo podoba mi się ta możliwość surowego robienia zdjęć, gdzie nie mogę ich potem poddać cyfrowej obróbce na komputerze i poprawić to co mogło uciec w momencie ich robienia. Ta surowość mnie ujęła i wiem już, że fotografia analogowa zostanie ze mną na dłużej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *